sirene sirene
254
BLOG

Myśli w bałaganie

sirene sirene Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Ojej, trzeba ten pierdzielnik sprzątnąć, bo on przyjdzie i będzie się awanturował. Mam teraz bodziec do zmian… Popatrzyła chłodnym i krytycznym okiem na duży stary prostokątny stół sosnowy, którego powierzchnia niemal w całości była pokryta rzeczami. Wyjątkiem była wolna przestrzeń  blisko krawędzi, pośrodku stołu. Wolne miejsce przeznaczone na ręce, które sięgały do klawiatury komputera, oraz, tuż obok, powierzchnia wyznaczona jakby łukiem prawej ręki, niezbędna do sięgania przez tę rękę po pudełko z sokiem przecierowym “Defence”, zawierającym witaminy C, D oraz cynk.

Ja nie wiem, wśród tych moich różnych talentów czy też zdolności, jakby to określiła moja rodzina,  jest również ten jeden szczególny dar - samoistne tworzenie się w mojej obecności bałaganu, jakby te rzeczy same się namnażały, zupełnie nie wiadomo skąd. Jakbym była jakimś magikiem i wyczarowywała coraz to nowe przedmioty zupełnie znikąd. Zwiększanie się poziomu entropii… Tak lubiła to fachowo nazywać.

A może w tym chaosie jest jakiś porządek i przyczyna? Pomyślała filozoficznie. Lubi sobie pofilozofować przy różnych okazjach. Każda rzecz na tym stole ma przecież swoje ustalone miejsce i uzasadnienie. Niemal każda rzecz opowiada historię, jak się tam znalazła, dlaczego i kiedy zniknie na dobre. Czy można znaleźć wdzięczniejszy temat do filozofii? Bałagan, nieporządek, disorder. Jak bałagan wpływa na nas i na nasze życie. Jak staramy się je porządkować i zaczynać wszystko od nowa, z nową energią. Wyrzucamy stare rzeczy. Układamy myśli w głowie i w tym nieodgadnionym chaosie znajdujemy nowe idee. Albo lubimy życie uporządkowane, automatyczne wręcz, gdy wszystko już mamy poukładane, zarówno czynności jak i myśli. W ten sposób minimalizujemy zużycie energii witalnej. Optymalizacja zużycia.

Te pędzle, ciągle suche, stoją cicho i cierpliwie w suchym poplamionym farbą słoiku. Czekają w milczeniu, czekają na swoją kolej. Przypominają, o tym, co niezrobione, i co trzeba zrealizować i to pilnie! Stoją i wpatrują się we mnie trochę bezczelnie, na wprost, wyzierają zza ekranu komputera.… Patrząc na ten chaos rzeczy można by stworzyć ciekawą abstrakcję, albo nawet coś realistycznie, może impresjonistycznie? Hiperrealizm to by było szaleństwo przy takiej ilości form...

Jest tu, na tym stole, prawdziwa różnorodność. Nawet trzy tomy Archipelagu Gułag Sołżenicyna tutaj się znajdują. Miała to czytać, żeby się pocieszyć, że może być zdecydowanie gorzej w życiu niż to, co ona przeżywa teraz, na emigracji… Grunt to zachować odpowiednią perspektywę. W tej chwili trzytomowy zestaw w grubym kartonie służy głównie jako podstawka pod komputer w trakcie nocnych seansów filmowych.

Przecież ja lubię porządek…

Przypomniał jej się tamten stół, cudowny, magiczny, tajemniczy. Wtedy wydawał jej się olbrzymi, bo była mała. Wielki, ciężki, masywny, ciemnobrązowy i gruby, a przede wszystkim okrągły, stół u dziadka na Nowolipkach. Ten stół to było niewyczerpane źródło możliwości. Kryjówka pod nim, ale przede wszystkim ważne było to, co działo się na stole. I kształt okręgu miał tu niebagatelne znaczenie... Już jako dziecko doceniła ten perfekcyjny kształt. W pewnych godzinach stół zamieniał się w tętniące życiem miasto z drogami, budynkami i jego mieszkańcami. Nie było to miasto idealne oczywiście. Krawędzie dróg zrobiła z zebranych i podeschniętych już i pociemniałych kasztanów, więc nie były to krawędzie zbyt stabilne. Domy to były takie proste plastikowe kolorowe sześciany, czasem kamienie albo takie inne klocki z dość miękkiego plastiku. O klockach lego mogła wtedy tylko pomarzyć ze złamanym sercem. Tych kamieni zebrała sporo. Z daleka szare i nawet niepozorne, jednak patrząc z bliska i najlepiej w słońcu można było podziwiać ich błyszczące, różnorodne ścianki i załamania, mieniące się różnymi kolorami kryształki. Niektóre z tych kamieni pamięta do dziś, te szczególnie cenne z najładniej połyskującymi powierzchniami. Najważniejsi i tak byli mieszkańcy, którzy przemieszczali się po stole. Odwiedzali się, jeździli samochodami albo nawet pociągami, ale wtedy to już były wyprawy do drugiego pokoju.

Pamięta dziadka przy tym stole, uprzątniętym i przykrytym białym dzierganym okrągłym obrusem. Dziadek, oparty nieruchomo o stół, jakby zastygły w jednej pozie, nieodłącznie z papierosem, najczęściej marki "Klubowe". Ten dziadek przy stole siedział tak wpatrzony w jeden tylko punkt, tam, gdzie stał telewizor… Pamięta to jak dziś… Zahipnotyzowany dziadek. Ona coś próbuje do niego mówić, opowiadać, pyta się go o coś, a dziadek nic. Zero reakcji. Oczy wcelowane w pudło telewizora, zgarbił się, bo tak wygodniej siedzieć, a dolna szczęka opadła, rozluźniona i bezzębna. Mięśnie twarzy oklapły i zwisały razem z tą szczęką. A taki z niego był kiedyś przystojny mężczyzna… Czy on jeszcze ogląda czy medytuje czy śpi z otwartymi oczami i ustami? Jak  pacjent zakładu dla niepełnosprawnych umysłowo. Po prostu dziadek imbecyl. Ta mina… Dziadek! Dziaaaadeeek! Słuchaj mnie! Ona mówi głośniej, momentami chyba krzyczy. Dziadek dalej siedzi bez reakcji, a popiół ze spalonej końcówki papierosa zwisa groźnie przekrzywiony i długi, zaraz posypie się na obrus. W końcu ona nie wytrzymuje, wstaje, macha rękami i wreszcie przecina tę niewidzialną nić łączącą dziadka z telewizorem. Przeszkadza… To pomaga tylko na chwilę. Dziadek znowu zapada w letarg.

Trzeba sprzątać szybko ten bałagan, bo on niedługo przyjdzie, a nie tu sobie wspominać. Nie ma już wiele czasu. Pomyślała w popłochu. On przyjdzie po pracy, zacznie jeść. Włączy film w komputerze… Jej nie wolno się wtedy odzywać. W trakcie filmu musi być cisza.

sirene
O mnie sirene

innym razem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości