sirene sirene
267
BLOG

Zatoki i dotyk

sirene sirene Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Robi się okropnie cicho i pusto. Ta cisza bez niego jest nieznośna, aż huczy w głowie. Jeszcze sobie radzę z samotnością, gdy nie zasmakuję, jak to dobrze jest być blisko i czuć ciepło jego ciała. Po tych kilku nocach, gdy zdecydował się być dla mnie czulszy, ta samotność teraz wygląda jak przepaść bez dna, w której nagle się znalazłam i spadam, i to nie ma końca… I nic już nie jest takie samo. 

Wiem, mam zapomnieć, w końcu zapomnę, jak zwykle. Zawsze w końcu zapominam. Postaram się zapomnieć, ale to tak cholernie boli teraz. To milczenie telefonu jest jak krzyk, przejmujący niemy krzyk cierpienia. Niech telefon cierpi za mnie, bo ja już nie mam siły. 

Łez już też dawno nie mam. A może tylko mi się tak wydaje? Może te potoki łez płyną we mnie, pod powierzchnią skóry. Płyną i zbierają się, gromadzą i nie mogą znaleźć ujścia. Przelewają się pomiędzy wewnętrznymi tkankami, aż trafiają do zatok i tam wlewają się dalej do uszu, i szumią. Oznajmują mi szumem swą ukrytą obecność. Zalewają błędnik. Oznajmują mi w zawrotach głowy, że są gdzieś tam, i nie wyschną tak łatwo. Ciągle wirują, coraz mocniej… 

I do tego jeszcze czuję ten dziwny posmak, dziwny wewnętrzny zapach, jakbym gniła od środka. Dzisiaj stał się nieznośny. Jakby w tych zatokach skupiło się nie tylko całe nieszczęście mojego życia, ale jakby znalazło się tam całe zło, którego doświadczyłam, i w którym się poruszam. Gnijące zło. Antybiotyk nie zabije tak łatwo bakterii. One ciągle tam są i zakażają ciało. Zło. Pulsujące zło. Zatoki bolą, pulsują, bronią się. Przepłukuję je czasem sprężoną wodą morską. Może powinnam wlać wodę święconą… Nic nie pomaga.

Jest gdzieś w Biblii taka przypowieść o chorym, który leży osamotniony i nie może się poruszyć. Leży i czeka i tak mijają lata. Ile to już lat tak czeka na uzdrawiający dotyk?

 

sirene
O mnie sirene

innym razem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości