sirene sirene
262
BLOG

Dziesięć tysięcy jednostek słońca

sirene sirene Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Muszę pisać, póki jest cisza. Potem dom się obudzi, zaczną się krzątać w kuchni oraz w będącej jej przedłużeniem szklarnio - werandzie, gdzie stoi pralka i lodówka. Do tych pomieszczeń bezpośrednio przylega mój pokój. Mam widok nie na ogród tylko na jasno - groszkową zielonkawą ścianę, jakąś smętnie żółtawą gąbkę impregnującą szpary oraz na zniekształcone brudnawe niebo, przenikające przez pofalowane przezroczyste plastikowe panele sufitu pseudo-szklarni.

Cisza i zimno. I tylko słychać, jak wentylator pracuje spokojnie i miarowo, nieprzerwanie. Kupiła wentylator do oczyszczania powietrza. Spośród wielu dziwnych, niepotrzebnych zakupów ostatniego roku, ten wentylator to był jednak dobry pomysł. Przynajmniej ma tutaj namiastkę świeżego rześkiego powietrza. Niestety gdy otwiera okno na szklarnię, to nie czuje specjalnie żadnego przepływu do wnętrza pokoju. Zresztą landlordzi, z którymi mieszka, małżeństwo słowackich Cyganów, oświadczyli jej, żeby nie otwierała okna za bardzo, bo wpuszcza zimne powietrze do pokoju, a potem włącza grzejnik elektryczny. Taki grzejnik zużywa tyle prądu… My nie mamy pieniędzy, żeby tak dużo płacić za rachunki. To za drogo! Nie dotarł do nich w żaden sposób argument, że mogliby włączać częściej ogrzewanie w domu, to byłoby taniej. Kaloryfery są ciepłe, ale nie gorące, tylko kilka godzin pod wieczór. Przecież ten pokój dla dwóch osób kosztuje 700 funtów miesięcznie, to nie jest tanio. Tyle płacić za taki standard, bez powietrza i bez ogrzewania…

Po dziesięciu dniach skończyła brać antybiotyk, a niestety objawy zawrotów głowy i kaszel znowu się nasiliły. To ta wczorajsza poranna kąpiel w lodowatej łazience… Chciałam dla niego ładnie wyglądać, umyłam głowę - pomyślała z żalem. A on i tak ją olał i sobie wyjechał na święta do sióstr do Northampton. Zostawił ją na święta, ale to nie pierwszy raz… Dla niej to też nie pierwszy raz, gdy spędza święta samotnie. Ile to już było Wigilii, Sylwestrów, Wielkanocy, które spędzała w towarzystwie psa? Przestała liczyć.

Poranek. Odruchowo sięgnęła ręką do kaloryfera. Oczywiście zimny. I jak tu się targować z tymi Cyganami?  Jak im dała pieniądze za miesiąc z góry, oni pojechali na tygodniową wycieczkę do Las Vegas. Las Vegas… Tylko pomarzyć… Bezchmurne niebo, słońce, luksusowy hotel, trzy rodzaje basenów, jeden z falami udającymi morskie, jeden z wirującym prądem rzecznym, a trzeci - standardowy. Tak opowiadali w zachwycie… To naprawdę mili ludzie, fajne małżeństwo, dobrane, jak dwie papużki nierozłączki, i wszystko robią razem. Tylko pazerni na pieniądze. Biedacy często tak mają… Przecież to nie jest ich dom. Wynajmują go od właściciela już wiele lat. Właściwie wszystko tutaj jest w ruinie, albo prowizorycznie naprawione. Dobrze, że chociaż piecyk gazowy podobno jest nowy. Piecyk znajduje się naprzeciwko drzwi do jej pokoju. Dobrze, że jest nowy…przynajmniej tu nie wybuchnę albo nie zatruję się czadem. Dobre i to, pomyślała pozytywnie.

Nawet była dobrej myśli, jak się tu wprowadzała. Zdjęcia ich wnuków na ścianach jej nowego pokoju tworzyły miły rodzinny klimat. Do tego na parapecie zobaczyła plastikowy przezroczysty flakonik z namalowanym krzyżem. Woda święcona. Przynajmniej katolicy, wierzący ludzie… W tym domu nie grasują  demony. Tutaj jest Bóg. Tak znowu myślała pozytywnie…

Oni mieli Las Vegas, a ja mam moją witaminę D3, którą zaleciła mi lekarka, Polka. Mam brać dziesięć tysięcy jednostek dziennie przez cały rok. Wie pani, ja tak biorę cały rok, nieważne czy lato czy zima, bo to Anglia. Powiedziała pani doktor. Trzeba to brać na system odpornościowy. Chyba jest coś na rzeczy. Ta lekarka wcześniej pracowała w Hiszpanii, więc wie, co mówi. Pamiętam zamgloną Malagę, gdy wyjeżdżałam z niej, może na zawsze. Te góry, różne plany, wyłaniające się i rysujące złotymi krawędziami wyraźnie, bliżej, na pierwszym planie i niknące w oddali we wschodzącym różowo - miedzianym słońcu. Obraz od Boga tamtego poranka specjalnie dla mnie… Perfekcyjna perspektywa powietrzna.

Tak więc biorę te jednostki słońca, gdy za oknem znowu szaro. Kiedyś pojadę tam, na południe i nic mnie nie powstrzyma… Jeszcze tylko rok tutaj… Najwyżej dwa… Muszę się wziąć w garść.

sirene
O mnie sirene

innym razem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości